DYMARKA NAD GROBEM TEMPLARIUSZA
Dodane przez Admin dnia 25 marzec 2005 15:21
sierpnia 2004 roku - Jeden dzień pracy archeologa...
plan wykopalisk w Chwarszczanach (sezon 2004)
W głowie mieszają mi się sceny z filmów z Indiana Jones'em, książki o podróżach i przygodzie, skarb templariuszy...
Ósma rano. Zderzenie z rzeczywistością.
Odprawa (no tak, jakoś trzeba to wszystko zorganizować). "Odprawiają": dr Przemysław Kołosowski, archeolog, autor projektu badań w Chwarszczanach oraz mgr Magdalena Kościukiewicz, archeolog z Muzeum w Myśliborzu. "Odprawiani" są studenci archeologii z Poznania i Torunia odbywający trzy- lub czterotygodniowe praktyki w Chwarszczanach. Znakomita większość to dziewczyny. Jest również student z wydziału lekarskiego odbywający praktykę pod opieką dr Iwony Teul, antropolog ekspedycji, z Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie.
Praca.
Wykop pierwszy. Chwilowo czeka (myślę, że na ciężką pracę, kurz, pot i łzy :-)).
Wykop drugi. Niwelacja. Zaraz, będą coś wyrównywać? Aaa... nie - trzeba zmierzyć głębokość wykopu. Okazuje się, że to jedna z podstawowych czynności na wykopaliskach. Robi się to (podobnie jak u geodetów) przy pomocy niwelatora (lunety z podziałką, na statywie) oraz "łaty" (dłuuugiej miary trzymanej pionowo w wykopie). Udało mi się pomóc w pracy - na prośbę Magdy Kościukiewicz trzymałem "łatę" podczas pomiarów.
Wykop trzeci. Porządkowanie i doczyszczanie warstwy (wczoraj było poszerzenie wykopu o część, w której spodziewany jest dalszy ciąg średniowiecznego cmentarzyska) oraz rysowanie.
Przyglądam się leżącym szkieletom. Ciekawe czy to templariusze? Warstwa jest podobno średniowieczna.
Wykop czwarty. Niewielki entuzjazm studentów pracujących we wczoraj zaczętym wykopie, usytuowanym przy prezbiterium, po wschodniej stronie kaplicy, dość szybko się wyjaśnił. Gruz, kamienie i pokruszone dachówki oraz palące słońce bez cienia - upodabniają to miejsce do egipskiej pustyni. O, już bliżej do Indiany Jonesa :-).
Wykop pierwszy. Oskardy, hełmy, łopaty. Rozpoczyna się odsłanianie średniowiecznego muru. Być może dawniej biegł wkoło kaplicy albo był częścią jakiegoś budynku komandorii?
Wykop drugi. Zdejmowanie warstwy. Codziennie zdejmuje się w wykopach kolejne, mierzące po kilka centymetrów głębokości. Każda warstwa jest opisana, ma swój numerek, jest sfotografowana. Dzięki temu można dokładnie określić położenie znaleziska w wykopie i wobec innych znalezisk. Jest to bardzo ważne, bywa, że o wiele cenniejsze niż sam obiekt. Pracują łopaty. Wykop jest głęboki. Wysokiemu studentowi pomaga pan Wiesiek. Potem jest praca dla trzech dziewczyn. Jedna przesypuje wydobyty materiał na szczyt hałdy - pozostałe przesypują wszystko przez sita odkładając znaleziska do plastikowego kosza opatrzonego odpowiednią metką z numerem warstwy.
Pod wiatą. Dwie studentki myją znaleziska. Będą je później rysować. Przyglądam się eksponatom - to przede wszystkim fragmenty ceramiki (glinianych naczyń). Ceramika jest najpowszechniej znajdowanym materiałem archeologicznym. Jest praktycznie wszędzie. W każdej warstwie ziemi pozostawionej przez człowieka. Jest tak dobrze poznana, że stała się wyznacznikiem datowania warstw.
Wykop trzeci. Po co te kontury narysowane patykiem wokół różnokolorowych fragmentów gleby? To jest obrysowywanie warstwy kulturowej, w celu oddzielenia od innych warstw i od calca, czyli warstwy naturalnej - otrzymałem odpowiedź od studentów.
Nagły impuls i... już trzymam w dłoniach szkicownik, a mój ołówek pracowicie odtwarza wygląd jednej z czaszek. Od czasu studiów nie rysowałem czaszki - trzeba korzystać z okazji :-).
"Zawsze podziwiałam kogoś dobrze rysującego portrety" - stwierdziła jedna ze studentek. Hm...
Wykop czwarty. Kamienie, dachówki, cegły, gruz, żeliwna rura z XIX-wiecznej gorzelni... Żeliwna rura? Rura typu Rurka. Identyczne znajdowano podczas podobnych wykopalisk w Rurce pod Chojną (Przemysław Kołosowski napomknął coś o analogiach archeologicznych :-)). Puk puk - w żeliwną rurę. Puk puk - odpowiada ktoś z trzeciego wykopu. Tam jest drugi odcinek.
Godzina jedenasta. Przerwa śniadaniowa. Ale tylko pół godziny. Siedzę w cieniu, rozmawiam ze studentami i archeologami ale zaczynam marzyć o zimnym piwie.
Jedenasta trzydzieści. Dalszy ciąg przerzucania kamieni i gleby.
Wykop pierwszy. Cegły o większych rozmiarach i dachówki odkładać do mierzenia (to polecenie Przemysława Kołosowskiego). Poza tym łopata, oskard, łopata, oskard...
Wykop drugi. A nie zgubicie czegoś podczas przesiewania? - pytam nieśmiało. To niemożliwe - odpowiada dziewczyna z hałdy. Cenny fragment ceramiki ląduje w plastikowym koszu. Pan Wiesiek podaje znaleziony ułamek kości (chyba ludzkiej).
Hałda nie jest nieuporządkowaną kupą ziemi i gruzu. Jest podzielona na warstwy - wyraźnie oddzielone terasy. W ogóle zauważam panujący na wykopaliskach porządek. Wszystko jest czynione według wyraźnych zasad, gruz, kamienie, cegły i ziemia - usypane w oddzielne hałdy. Każdy zna swoje miejsce. To chyba jednak nie przypomina poszukiwania skarbu templariuszy!
Pod wiatą. Rysowanie. Kalka, papier milimetrowy, rapidograf (takie coś do rysowania tuszem linii o stałej grubości). To wszystko do narysowania znaleziska w podręcznikowej jakości. Na trawie, na kawałkach tektury suszą się i czekają na swoją kolej inne eksponaty.
Wykop trzeci. Jest nowy szkielet! Dr Iwona Teul już odsłania czaszkę. Jest cała. Uderza dobra jakość uzębienia. Podobnie zresztą było u pozostałych, wcześniejszych szkieletów. "Nie jedli białego pieczywa i nie pili napojów gazowanych" - mówi Iwona Teul. Trwa eksploracja (czyli badanie przeszukiwanie) warstwy. Metody są jednak zupełnie inne niż w pozostałych wykopach. Zamiast oskardów i łopat - szpachelki.
Wykop czwarty. Trochę lepiej (olbrzymia ilość ceglanego gruzu na pobliskiej hałdzie - nieco mniej w wykopie). Ale jest słońce i brak ocienionego miejsca - znowu piaski pustyni. Pojawił się wyraźny zarys muru podobny do tego z pierwszego wykopu.
Wykop pierwszy. Eksploracja trwa...
Wykop drugi. Pojawiła się warstwa zdecydowanie wilgotnej ziemi. Bardzo ciekawa warstwa, jak twierdzi Przemysław Kołosowski, lepiej zachowuje eksponaty - są duże nadzieje na znaleziska z okresu średniowiecza. W mojej głowie już powstał wyraźny obraz: wyobraziłem sobie odnalezienie człowieka z torfowisk podobnego do tego z Danii. Ale by była sensacja! Spokojnie, - mówi dr Kołosowski - może później, w wykopie zaplanowanym w miejscu domniemanej przeprawy przez rzekę Myślę.
Mam wrażenie, że warstwy żyją swoim własnym podziemnym życiem. Przebiegają na różnej głębokości, mieszają się z innymi warstwami jeśli nastąpił wkop z innej epoki. Są zakrywane kolejnymi warstwami w związku z powodziami, pożarami, wiatrami, wegetacją roślin i upływem czasu. Genialne. Sam na to wpadłem :-).
Przy okazji wyjaśnia się po co pozostawiany jest kilkudziesięciocentymetrowy pas pośrodku wykopu. To tak zwany "świadek". Służy do wzmocnienia, zabezpieczenia wykopu podczas eksploracji a przy okazji pomaga w określeniu położenia warstw kulturowych. Na zakończenie prac zostanie rozebrany.
Aha - to będzie takie "rozbieranie świadka".
Pod wiatą. Mycie, suszenie, rysowanie, pakowanie do plastikowych woreczków z papierową metryczką. Ceramika przede wszystkim ale jest zielony fragment metalu. Przypomina fotografie naczyń z brązu z National Geografic.
ucho z br ązu pośród woreczek i metka
Najstarsza ceramika pochodzi według Magdaleny Kościukiewicz być może z około tysiąca lat p.n.e, na pewno z okresu kultury łużyckiej. Obok charakterystyczne, szare fragmenty. To tak zwane "siwaki" - typ ceramiki, który pojawił się na tym terenie wraz z templariuszami. Skorupy mogą więc pochodzić z ich czasów.
Wykop trzeci. Nowy szkielet wyraźnie widoczny. Przyjemnie patrzeć na pracę fachowca, czyli dr Iwony Teul. To jest warte dobrej fotografii.
Podczas fotografowania zwróciłem uwagę na niezwykły twór przypominający spływające metaliczne sople. To dymarka, prymitywny piec do wytopu żelaza. Znany od czasów egipskich (3000 lat p.n.e.). Początkowo było to tak zwane ognisko dymarskie - zagłębienie w ziemi wyłożone gliną, którą wypalano. Powietrze wydmuchiwano przy pomocy miecha. Te metaliczne sople nie zawierają jednak ani odrobiny żelaza (wykrywacz metalu milczy) - jest to prawdopodobnie wytopiony węgiel i inne minerały. Żelazo po wyjęciu z dymarki było pracowicie przekuwane. Dymarka na cmentarzysku pochodzi z czasów prehistorycznych.
Wykop czwarty. Wśród warstwy ceglanego gruzu pojawiły się fragmenty spalone.
Może to ślad po pożarze z czasu bitwy pod Sarbinowem, największej i najkrwawszej bitwy wojny siedmioletniej i w ogóle XVIII wieku, a rozegranej na polach między Chwarszczanami, Sarbinowem i Bogusławiem? Wtedy spalił się folwark i dach kościoła.
znalezione wczoraj kule muszkietowe z czasu bitwy pod Sarbinowem w 1758 roku
Czas na fotograficzną i rysunkową dokumentację wszystkich wykopów. W wykopie położona poziomo "łata" - miara znana mi już z niwelacji i czarna tabliczka z numerami wykopu, warstwy, zdjęcia. Czystość i porządek. Mam wrażenie, że archeologia jest nauką ścisłą.
Uff. Szesnasta. Mam nadzieję, że i ja zasłużyłem dziś na bokal (bocal - po francusku: słój) zimnego piwa.
Maciej Sałański