Patent instruktora obecnie zdobywa się z podstawowej wiedzy ogólnej dotyczącej samej metodyki nauczania i o to mi chodziło pisząc o podręczniku do metodyki. A doświadczenie i traktaty są wiedzą merytoryczną, której trener boksu na pewno nie ma. Chyba, że też się interesuje szermierką
"Jeśli język potrafiłby ciąć z jakiegoś powodu, tak jak potrafi to robić miecz, martwych byłaby nieskończona ilość."
Filippo Vadi
widzę, że po chwilowo ostrej wymianie zdań doszliście do porozumienia Nawiązując do poprzedniego wątku to w dzisiejszych walkach sprawdza się to co jest najprostsze i najłatwiejsze do wykonania oraz jest dostosowane do danej sytuacji - taktyka walki. I tak jak mówicie, myślę, że własne doświadczenie plus niektóre techniki traktatowe, które da się zastosować w dzisiejszych walkach to dobre wyjście.
Na potwierdzenie mogę powiedzieć, że dawno dawno temu gdy traktaty nie były znane walczyliśmy systemem tzw. pagińskiego opracowanym na potrzeby rycerstwa przez współczesnego mistrza szermierki sportowej Pagińskiego Biliśmy się intuicyjnie znając tylko to i zabawa również była przednia. Parę lat później rozpowszechniły się traktaty i okazało się że techniki które stosowaliśmy intuicyjnie były już zapisane setki lat temu wniosek stąd taki, że bez traktatów też można walczyć i to walczyć skutecznie ale z drugiej strony mądrość i wiedza naszych przodków jest niezwykła. Poza tym skuteczna i dobrze wykonana technika (prosta czy złożona) daje nam przewagę nad przeciwnikiem, który jej nie zna więc jest to dość dobry powód żeby studiować traktaty i wyciągać z nich ile się tylko da.
Jeśli chodzi o metodykę nauczania to faktycznie ciężko z nią w fechtunku. Dziedzina jest młoda i nikt nie opracował jeszcze poważniejszego działa na ten temat. U nas poza własnym doświadczeniem szukamy w dziedzinach najbliższych nam, a więc szermierka sportowa.
Podręczniki mówią o takich zagadnieniach jak np. podstawowe umiejętności techniczne i techniczno r11;taktyczne, (dokładność, szybkość działania, wybór czasu i właściwego działania, umiejętność przedłużania starcia, określenie menzury i położeń przestrzennych, różnorodność działania, umiejętność zmiany decyzji w toku wykonywania działania, umiejętność utrzymania skupionej, podzielnej i przerzutnej uwagi)
Osoba posiadająca doświadczenie w walce bronią historyczną zauważy, że wykonuje praktycznie te same czynności tylko narzędzie jest inne a więc podręczniki sportówki + własna wiedza do dobry materiał wyjściowy do opracowania programu nauczania w fechtunku historycznym. Jakiś czas temu podjęliśmy taka próbę czego owocem jest nasz program nauczania. Systematyzuje on (przynajmniej w pewnym stopniu) zagadnienia walki długim mieczem. Zainteresowanych odsyłam do strony http://www.kuzniakultury.com/edukacja.html Usystematyzowanie wiedzy ułatwia dalsze nauczanie własne i innych.
Chętnych zapraszam również do pomocy i współpracy. Myślę, że wspólnie szybciej dojdziemy do złotego środka i wzbogacimy wiedzę -co można już zauważyć w waszych
wypowiedziach
RewirB to o czym mówisz o trening ogólnorozwojowy i ukierunkowany (na fechtunek) i masz rację. Należy rozwinąć i wzmocnić ciało fizycznie oraz równolegle poznawać techniki od najprostszych do coraz trudniejszych a podstawą jest systematyczne trenowanie i stopniowe zwiększanie obciążeń.
Struktura treningu sportowego jest następująca
Przygotowanie sprawnościowe:
1. Szybkość
2. Siła
3. Wytrzymałość
4. Koordynacja
5. Skoczność
a ponadto
-przygotowanie techniczne
-przygotowanie taktyczne
-przygotowanie psychiczne
To są podstawy każdego treningu sportowego. Tego min uczą na kursach instruktorskich. Do każdego punktu przypisane są rzecz jasna konkretne ćwiczenia. Mam nadzieję że wyszczególnienie pomoże Tobie w treningu.
Pozdrawiam i życzę powodzenia oraz owocnej zabawy w zgłębianiu tej szlachetnej sztuki.
dla chętnych będa na Grunwaldzie warszaty walki miecz + tarcza. Organizator zapenia kilka palików na których będzie można poćwiczyć podstawy ciosów. Termin to środa, chyba 12 godzina.
Słynny trener boksu "Papa Sztam" nigdy nie był mistrzem. A to on wyszkolił wielu mistrzów - złoty okres polskiego boksu.
Masz rację. Ale sytuacja jest troche inna. Często tak bywa, że w sporcie wyczynowym wybitni trenerzy nie byli wybitnymi zawodnikami. Jednak walka turniejowa to raczej młoda dyscyplina i ewentualny instruktor musi poznać sam z autopsji to czego chce nauczyć. Chyba, że jest to bardzo dobry obserwator, który podpatruje najlepszych, umie to przekazać ale sam nie jest w stanie wykonać. Ja mam na myśli takich, którzy próbują przekazać jakieś tam stosowane przez siebie techniki, które są przez nich wykorzystywane ale bez większego skutku.
Właśnie o to chodzi. W szermierce historycznej jest cała masa, używając słów Lichtenauera fałszywych mistrzów, dlatego że nie jest możliwa werfikacja ich umiejetności np walce na miecze. Tacy ludzie mają nawet pozakładane szkoły z oddziałami w całej Polsce i dumnie się ogłaszają, że "prowadzą treningi długiego miecza". Niestety osoba przychodząca do takiego "fałszywego mistrza" nie jest w stanie sama ocenić wartości jego "nauk", a miszcz jej wklepie bez problemu, udawadniając swoją wyższość, bo w końcu ma do czynienia z osobą poczatkującą. W dodatku brzydzi się traktatami, bo jest tak leniwy, że studiuje tylko obrazki, nie dostrzegając, że coś te traktaty wiąże ze sobą, w przypadku długiego miecza jest to tradycja Lichtenauera. I tworzy takie swoje wydymki trochę szermerki sportowej, trochę "z Zabłockiego", trochę własnych "nawyków" zniekształacających prawidłową technikę, której dostatecznie nie opanował, albo błędnie zinterpretował, w dodatku krytykuje innych. Ma w tym cel, bo sam z szermierki żyje, dlatego jest mu na ręke, by jego uczniowie nie zaglądali na treningi gdzie indziej, by poszerzyć swoją wiedzę o szermierce, a w przypadku szermierki historycznej jest to konieczne, ponieważ nikt z nas nie wie jak to naprawde drzewniej było , dlatego podpatrywanie innych jest cenne.
Prościej jest w szermierce sportowej, bo jej medodyka ma juz ze sto lat, a poziom zawodników i systemów szkoleń jest werfikowalny przez licznie obsadzone zawody sportowe.
W szermierce historycznej jest ten kłopot, że brakuje nam "prawdziwych mistrzów", dlatego musimy sobie jakoś radzić. Ja np jestem takim przekażnikiem tj biorę udział w różnych seminariach, treningach i spotkaniach i staram się to, czego się nauczyczyłam od najlepszych (tych których umiejetności są wertfikowalne np zwycięstwami w turniejach, zawodach), przekazać ludziom, którzy mają kłopot z dotarciem "do żródła". I tak to niestety wydgąda, ja się uczę od innych, póżniej przekazuję to innym, a oni uczą inne osoby, plus oczywiście ciągła wymiana nowych i werfikacja starych doświadczeń, tj ja się uczę czegoś nowego od ludzi, którzych uczyłam podstaw, bo oni obecnie potrafią więcej niż ja .
ms maximus napisał/a:
Poza tym skuteczna i dobrze wykonana technika (prosta czy złożona) daje nam przewagę nad przeciwnikiem, który jej nie zna więc jest to dość dobry powód żeby studiować traktaty i wyciągać z nich ile się tylko da.
No właśnie skutecznie i dobrze wykonana. Sam zajomość techiki nam nie pomoże. Będziemy potrafili się obronic, jak sami będziemy umieli ją zastosowac w walce, albo będziemy nią obrywać i to zmusi nas do nauczenia się W PRAKTYCE obrony przed taka technika. U nas w szabli uczenie się technik z repertuaru "skomplikowanych" wygląda następująco: Obrywam raz za razem ciągle w ten sam spsób, dając sie "nabrać" jak dziecko. Jaka jest tego przyczyna?
1. Robię jakiś błąd w podstawach.
2. Przeciwnik zaskoczył mnie czymś "nowym".
Jeśli jest to pkt 2, jak sama nie jestem w stanie dojść do tego "jak obrywam" i jak się bronić, proszą go by pokazał, jak mu się udaje ciągle mnie trafiac. On demonsturje "nowinkę", a ja staram się to samo zastosowac w walce. Po iluś tam razach, gdy mi się to nie udało, w końcu zaczyna wychodzić .
No właśnie, nie możemy stwierdzić uprawnień trenera formalnie ponieważ coś takiego jak "patent instruktora fechtunku historycznego" nie istnieje (nie ma tego w polskim prawie - ale o tym później)
Na wstępie myślę, że należy oddzielić pojęcie mistrza od pojęcia mistrza-nauczyciela ponieważ to nie do końca to samo.
Mistrz - to z reguły zawodnik, człowiek najlepszy w danej dyscyplinie -chociaż też przypisuje mu się rolę nauczyciela
natomiast mistrz-nauczyciel to fechtmistrz. Sami zgodnie stwierdziliście że trener-nauczyciel nie musi być najlepszy w swojej dziedzinie. Czego podaliście przykłady i tu wracamy do wątku jak sprawdzić czy nasz trener jest na tyle wiarygodny i kompetentny, żeby nas uczyć?
- poprzez praktykę, a więc doświadczenie bojowe co było powiedziana i słusznie
- jego wiedza fachowa, merytoryczna na temat prowadzenia zajęć, szermierki, źródeł historycznych, literatury przedmiotu. Po prostu czy zna się na tym co robi - też było
Myślę, że kolejnym dobrym sprawdzeniem są jego uprawnienia i udokumentowane doświadczenie z dziedzin bliskich naszej ponieważ dzięki temu mamy realne dowody - dokumenty tzn.
bardziej wiarygodny jest trener, który, ma uprawnienia do prowadzenia zajęć sportowych, bardziej wiarygodny jest nauczyciel, który ma doświadczenie i uprawnienia pedagogiczne. Ideałem by było gdyby nasz trener był instruktorem szermierki sportowej, a do tego równolegle uprawiał czynnie fechtunek historyczny.
- poza tym dobrze jest porozmawiać twarzą w twarz z człowiekiem. Wtedy zobaczymy co sobą reprezentuje, czy coś kręci czy raczej wzbudza nasze zaufanie sprawia wrażenie osoby rzetelnej i kompetentnej, a reszta wyjdzie w praniu. Ostatecznie możemy zrezygnować z pobierania lekcji u człowieka, który nie jest dla nas wiarygodny.
Ponadto myślę, że nie powinniśmy nazywać ludzi "fałszywymi mistrzami" zazwyczaj są to osoby o większym doświadczeniu i wiedzy, którą przekazują i nie mają intencji fałszowania ani oszukiwania nikogo. Różnice leżą w tym, że z reguły, każda "szkoła", grupa ma własny styl i koncepcję walki a potwierdzenie znowu mamy w historii chociażby na dawnym dalekim wschodzie, gdzie było mnóstwo szkół o różnych stylach. Poza tym Monika B. napisałaś, że jesteś "przekaźnikiem" czy to znaczy, że dla swoich uczniów jesteś "fałszywym mistrzem"? Zapewne nie więc jestem skłonny nazywać takie osoby nieformalnymi "mistrzami" a raczej fechtmistrzami = nauczycielami pojęcie edukacji nieformalnej istnieje w prawie ( europejskim, a co za tym idzie i polskim, a ponadto Unia Europejska promuje, wspiera i dofinansowuje to zjawisko czyli formę edukacji z ust do ust, uczymy się przez uczestnictwo w jakimś przedsięwzięciu, przez kontakt z innymi osobami http://pl.wikipedia.org/wiki/Edukacja_nieformalna )
Również uważam, że powinniśmy dzielić się i wymieniać wiedzą oraz wnioskami coby nasza dziedzina się rozwijała
Co do patentu instruktora fechtunku historycznego to żeby coś takiego zaistniało to trza by zwrócić się do ministerstwa gdzie jest odpowiednia komórka zajmująca się sportami "nowymi" (swego czasu interesowałem się tym zagadnieniem i to jest zdanie działacza sportowego z 30-sto letnim stażem, który uczył nas na jednym z kursów). Należałoby zgłosić taki projekt, rozpisać pełnowymiarowy program (z podziałem na jednostki treningowe-godziny, wyznaczyć kadrę trenerską, wyznaczyć cykle treningowe, opisać sposoby nauczania) No i modlić się, żeby urzędnicy to zatwierdzili. Jak widzicie spora robota. chyba, że ktoś z Was zna inny prostszy sposób to chętnie się dowiem
ms maximus napisał/a:
Ponadto myślę, że nie powinniśmy nazywać ludzi "fałszywymi Poza tym Monika B. napisałaś, że jesteś "przekaźnikiem" czy to znaczy, że dla swoich uczniów jesteś "fałszywym mistrzem"?
Napisałam "przekażnikiem" bo ja tylko przekazuję to, czego uczyli mnie inni, podając "żródło" i sposoby doatrcia do niego . Dlatego ludzie mają możliwośc werfikacji tego, co trenują i konfrontacji, bo wcale nie jest powiadziane, że na tej ścieżce "przekazu" podstaw coś nie umknie. Nie nazwałabym się "trenerem" , "nauczycielem" "mistrzem" itp a ludzi, którym przekazuję zaledwie podstawy "moimi uczniami" . I właśnie o tę pokorę chodzi. Brak jej ludziom, którzy uczą innych, zakładając szkoły i co gorsza trzepiąc z tego kasę, a bardzo często uczą ich po prostu złej techniki i utrwalają złe nawyki. Gdyby ludzie, którzy drepczą systematycznie na trening do tego typu szkoły skonfrontowali to, czego się nauczuli z innymi "nauczycielami", wyszłoby im to tylko na dobre. My np raz na jakiś czas prosimy trenera szabli sportowej i byłego olimpijczyka o poprowadzenie treningu szabli. Mamy wtedy okazję poznać błędy, jakie popełniamy w podstawach i których nie jesteśmy świadomi. Zamykanie się na podobne kontakty skutkuje tylko utrwaleniem wadliwej techniki. Dlatego naprawdę warto jest czasem udać się na trening gdzie indziej.
ms maximus napisał/a:
Również uważam, że powinniśmy dzielić się i wymieniać wiedzą oraz wnioskami coby nasza dziedzina się rozwijała
Właśnie o to chodzi. I najlepiej to robić uczestnicząc raz na jakiś czas we wspólnych treningach. Problem jest tylko w tym, by podobne spotkanie nie zmieniło się w udwowdnianie sobie czyje karate jest lepsze zamiast konstruktywnej wymiany doświadczeń . aLe to juz zależy od charakteru osób, które uczestniczą w podobnym spotkaniu i ich chęci nauczenia się czegoś nowego.
Nie powinnaś umniejszać swojej roli. Przekazując wiedzę, nawet
podstawową również uczysz
Myślę jednak że osoby które nauczają mają
prawo do miana nauczyciela (nieformalnego -o czym pisałem wcześniej)
ponieważ nauczyciel to min. osoba, która naucza uczniów, studentów lub
dorosłe osoby na zorganizowanych zajęciach dydaktyczno-wychowawczych.
(regułka słownikowa)
I z mojego punktu widzenia nie chodzi tutaj o brak skromności ale o
świadome podjęcie się odpowiedzialnej funkcji jaką jest regularne, stałe
prowadzenie zajęć, chęć dzielenia się wiedzą no i umiejętność
przekazania tej wiedzy oraz czynności z tym związane jak min.
zorganizowanie, wynajem sali gimnastycznej, pisanie materiałów
szkoleniowych, edukacja własna i wszystko inne co trzeba zrobić, żeby trening regularnie się odbywał ponieważ to jest podstawa sensownego nauczania i trenowania.
Zgadzam się z Tobą że osoby powinny mieć możliwość weryfikacji wiedzy.
Dlatego u nas również podajemy źródła wiedzy. Dużą rolę odgrywa tutaj
uczciwość nauczyciela, który nie zataja tych informacji dla własnych
korzyści poza tym nasz trening otwarty jest dla każdego kto chce
zgłębiać sztukę szermierki, wymienić się doświadczeniami. Od dłuższego
czasu trenują z nami osoby z innej organizacji, które mają również
długoletni staż w rycerstwie a ponadto ostatnio mieliśmy przyjemność
ćwiczyć z Marcinkiem. Wspólny trening z Nim był bardzo pouczający i
stanowi dobrą naukę. Trening był wspólny tzn. uczestniczyły w nim osoby
początkujące, doświadczone jaki i wspomniani już koledzy z innej
organizacji, a więc każdy maił możliwość skonfrontowania swoich
wyobrażeń i przemyśleń, a doświadczeni umiejętności.
Są organizacje które prowadzą regularne nauczanie i nie zamykają się
na naukę i krytykę ze strony doświadczonych szermierzy na wysokim
poziomie dlatego uogólnianie, że nauczyciele i szkoły to zamknięte w
sobie grupki pod wodzą jednej osoby, która ma z tego korzyść jest błędne i bardzo krzywdzące.
Szczerze mówiąc nie rozumiem Twojego negatywnego nastawienia do takich organizacji i ludzi. Może, masz przykre doświadczenia z tym związane?
Tak naprawdę to nie zależy od nazwy czy formy organizacji (bractwo,
szkoła, organizacja zarejestrowana czy nie), ale od ludzi, którzy do
niej należą, którzy ją tworzą.
Zgadzam się że powinniśmy organizować i uczestniczyć we wspólnych
treningach, wymieniać się wiedzą, konfrontować oraz opierać się na
konstruktywnej krytyce. To dobry sposób na wykrycie błędów i podnoszenie poziomu.
ms maximus napisał/a:
a ponadto ostatnio mieliśmy przyjemność
ćwiczyć z Marcinkiem. Wspólny trening z Nim był bardzo pouczający i
stanowi dobrą naukę. Trening był wspólny tzn. uczestniczyły w nim osoby początkujące, doświadczone jaki i wspomniani już koledzy z innej
organizacji, a więc każdy maił możliwość skonfrontowania swoich
wyobrażeń i przemyśleń, a doświadczeni umiejętności.
I właśnie o taką "wymianę" mi chodzi, korzyści są dokładnie takie, jak napisałeś. Można kilka rzeczy przemyśleć, czasem nawet trochę zmodyfikować dotychczasowy systmem szkoleń pod kątem np bardziej kontaktowej walki. Ale to jest możliwe tylko wtedy, gdy nie tworzycie czegoś na kształt "hermetycznej organizacji", gdzie w dobrym tonie jest "pod przewodnictwem guru" klepać się po pleckach jacy jesteśmy wspaniali, a inni to cieniasy.
ms maximus napisał/a:
Są organizacje które prowadzą regularne nauczanie i nie zamykają się
na naukę i krytykę ze strony doświadczonych szermierzy na wysokim
poziomie dlatego uogólnianie, że nauczyciele i szkoły to zamknięte w
sobie grupki pod wodzą jednej osoby, która ma z tego korzyść jest błędne i bardzo krzywdzące. Szczerze mówiąc nie rozumiem Twojego negatywnego nastawienia do takich organizacji i ludzi. Może, masz przykre doświadczenia z tym związane?
Pisałam, że brałam udział w treningach "różnych szkół", a opisałam przypadek skrajny z mojego lokalnego podwórka. Reszta ludzi ze znanych mi "szkół" spotyka się np na Spotkaniu Miłośników Dawnego Fechtunku w Gdańsku wymieniając doświadczenia i sparrując ze sobą na różną broń.
ms maximus napisał/a:
Tak naprawdę to nie zależy od nazwy czy formy organizacji (bractwo,
szkoła, organizacja zarejestrowana czy nie), ale od ludzi, którzy do
niej należą, którzy ją tworzą.
Się zgadzam. Niestety osobowość nauczyciela może mieć wpływ na uczniów i ich stosunek do innych. Z tym że są osoby bardzo na takim wpływa poddatne (np młodsze wiekiem) i całkowicie odporne (chwała im za to .
A co powiesz np na zakaz rozmowy "z moimi uczniami", który usłyszał znajomy, który na taki niby intergacyjny obóz szermierczy dla wszystkich się wybrał? "Guru szkoły" nie podobało się to, że chłopak miał inne zdanie nt szermierki i nie tylko zdanie, bo był przez niego zaproszony do walki (tak na marginesie, tę walkę, która była na szable sportowe i była sędziowana przez uczniów wyzwywającego, mój znajomy wygrał, mimo że totalnie się przez ostatnie pół roku obijał, nie chodząc na trening, co nie świadczy zbyt dobrze o "zapraszającym" ). Skończyło się na wyzwaniu "ciągle wątpiącego" znajomego na pojedynek na szablę bojowe (tj husarki), którymi nie walczy. Mądrze wyzwaniania nie podjał, bo chyba by się tam krew polała, bo przeciez "nauczyciel" musiał odzyskac autorytet w oczach swoich uczniów.
Dlatego czasem deklaracie "otwartości" głoszone na różnych forach publicum do udziału we wspólnych zawodach czy obozach nie zawsze są szczere, bo udział "obcych" w takowych jest "de facto" wykorzystywany do podniesienia własnego ego organizatora. Ale jak zwróciłeś uwagę, nie powinno sie uogólniać, np bardzo dobrą zabawą jest udział w turniejach organizowanym przez "Loricę", polecam też udział w organizwoanych przez nich otwarych dla wszystkich tygodniowych Warsztatach Fechtunku w Bochni, niestety drogo to kosztuje. To jest "minus" prowadzenia zarobkowo szkoły fechtunku, nie każdego stać na udział w podobnych zajęciach, ale za to masz prawo wymagać najwyżej jakości, właściwego podejścia do uczniów i profesjonalizmu od nauczyciela . Z kolei minusem "przyjacielskich treningów" tj sytuacji, gdy grupa osób robi wspólnie zrzutę na salę, a po treningu idzie na piwo , jest to, że trzeba "oddelegować" kogoś do prowadzenia treningów dla poczatkujących. I niestety musi on to robić kosztem własnego treningu. Zmusza to często do "ekspresowego trybu nauczania". Niekoniecznie musi on być zły, szczególnie, gdy początkujący ma talent do szermierki, a nauka jest prowadzona indywidualnie (ja potrafię np z takim zdolniachą zakończyć pierwszy jego trening luźnym sparringiem na szable ), ale schody zaczynają się, gdy trafisz na wybitnie odporną na przekazywaną wiedzę osobę, która wcześniej nic nie trenowała. Jeśli się "zaweźmie" i będzie jeszcze dodatkowo pracować w domu, coś z tego będzie, jeśli nie, lepiej polecić jej szkołę, którą na samym początku krytykowłam . Przynajmniej będzie przez kilka miesiący wałkować w grupie podstawy oparte na szermierce sportowej.
Osobnym tematem są podstawy "traktatowego" długiego miecza. Tego nie da się zrobić na jedym treningu, nawet gdy uczeń będzie mega turbo zdolniachą z doświadczeniem w sztukach walki . Z tego co widzę, ludzie mają największe problemy własnie z długim mieczem.
Może mnie z*******e z podawanie stron fantasy ,ale są tam podstawy gardy i kroki obrona kontratak itp.Oto link: http://www.tolkien.com.pl/ennorath/orez/miecz.php
Może serwis jest fantasy, ale szermierka na tej stronie jest jak najbardziej historyczna. Są tam bardzo podstawowe informacje o włoskiej szkole miecza.
Bractwo Rycerskie Zamku Będzin
Ordo Militaris et Hospitalis Sancti Lazari Hierosolymitani
In gladio veritas!
Edytowane przez ^AdminIsAway dnia 16/09/2009 17:47
RuDy_96 napisał/a:
Czyli spokojnie mogę ćwiczyć te gardy itd które tam są?
Ja twierdzę, że nie szkodzi. Nauka z neta jest tylko małą, nie zawsze przydatną częścią treningu. Grunt to wiedzieć, co pośród tego wszystkiego przyswajać. W przeciwnym razie ileś tam czasu spędzisz na odzwyczajaniu się złych nawyków.
A macie dalsze informacje tego Fiore? A tak wo gule to z kim ja mam ćwiczyć jeżeli w krośnie się bractwo rozpadło taki koleś z muzeum rzemiosła mówił , że było nawet sam należał ale rozpadło się bo możne podam przykład : "Nie bij mnie w ręce bo mam nowe klepsydrowki" sami widzicie że jeżeli chce trenować walkę to muszę się kierować przykładami z neta bo nikt mi tego nie pokarze. Istnieją tylko treningi w w/w muzeum ale tylko dla pracowników i dla pełnoletnich co wiem nieoficjalnie od członka tych treningów.
Wpisz w google i youtube "fiore dei liberi" lub "filippo vadi" lub "flos duellatorum" lub "flowers of battle +fiore" lub "italian school of swordsmanship" lub "fiore project"
To na początek. Po polsku masz: http://members.lycos.co.uk/bratmichal/Flos%20Duellatorum.pdf
Bractwo Rycerskie Zamku Będzin
Ordo Militaris et Hospitalis Sancti Lazari Hierosolymitani
In gladio veritas!
Edytowane przez ^AdminIsAway dnia 18/09/2009 22:52